Przejdź do głównej zawartości

O umiarkowaniu słów kilka

UMIARKOWANIE to niezwykłe słowo! Dlatego bardzo chciałam uwypuklić je na moim blogu. Dużo by o nim mówić.



Jestem językoznawcą, więc zaczniemy od tego, że to rzeczownik (kto? co?) i przysłówek sposobu (jak?). Dwa w jednym! Tak właśnie wyobrażam sobie wiele moich działań - robiąc przyjemne z pożytecznym albo poprzez brak tzw. pustych przebiegów. 

Jako rzeczownik, słowo to wskazuje na jedną z cnót, a więc nawiązuje do Kościoła katolickiego, do którego należę, i którego ideały są dla mnie wyjątkowo ważne.

W postaci przysłówka woła do mnie: nie wszystko na raz! Bo się przeciążysz! Powolutku! Moje zamierzenia często ulegają słomianemu zapałowi i najzwyczajniej w świecie nie udaje mi się ich zrealizować.

I rzeczywiście, czasem tyle na siebie biorę, że po kilku godzinach lub dniach zapał się ulatnia. Było tak już z wieloma projektami (to akurat mniejsze zło) i chęciami dobrych zmian w życiu codziennym (to jest dla mnie gorsze). Jednak faktem jest, że te pomysły nadal siedzą mi gdzieś z tyłu głowy i wiem, że polepszyłyby moje samopoczucie i zdrowie lub usprawniły wiele czynności.

Wspomniałam Kościół. Otóż gdy świtała mi jakaś nowa myśl, moja duma zawsze podpowiadała mi, że dam radę w jednej chwili przejść w nowy tryb, że udźwignę wszelkie konsekwencje tej zmiany, i że w ogóle takie pójście na całego to jedyne sensowne podejście. Otóż chyba właśnie nie. Małe kroki są (przynajmniej dla mnie) bardziej optymalnym sposobem wdrażania nowości i eksperymentowania czy to faktycznie jest coś dla mnie. 

Chciałam i Was do tego zaprosić. Dajcie sobie szansę i czas. Nie wiem, czy to wina filmów, ale oglądając je mamy takie nadzieje i pojęcie, że pewne procesy to tylko kilka mignięć i wszystko gotowe. Jest jednak inaczej - wszystko wymaga poświęcenia, czasu przywykania do nowego, możliwości doświadczenia i przyjęcia lub odrzucenia czegoś metodą prób i błędów. 

Usłyszałam kiedyś takie ważne dla mnie zdanie, w drugim języku, który dobrze znam. Chciałabym je dla Was przetłumaczyć, a tym samym zmotywować i zachęcić do zaglądania tu do mnie:

Nie mów sobie: "zbuduję najwspanialszy mur, jaki kiedykolwiek istniał". Powiedz sobie raczej: "ułożę tę cegłę najlepiej, jak tylko można ułożyć cegłę". I rób to codziennie.

Gdy to usłyszałam, oniemiałam. Trafione idealnie w punkt. Skupić się na robieniu bardzo dobrze tego, co zawsze, zamiast na przesadnym wizualizowaniu tego, co ma z tego wyjść i jakie mam wobec tego oczekiwania.

Drugim ważnym filarem mojego bloga będzie minimalizm. Staram się żyć coraz bardziej świadomie, co pozwoliło mi odkryć, że otacza mnie mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. Że świat stworzył mi potrzeby, które mi zaspokoi. Wielokrotnie jest to ze szkodą dla środowiska, naszego portfela i najzwyczajniej w świecie naszego stosunku do samych siebie - mamy więcej, więc uważamy się za lepszych, bardziej zadbanych i generalnie robimy sobie bożka z przedmiotów, które posiadamy, one zapełniają nasze braki duchowe. Ktoś może powie, że wysuwam zbyt dalekosiężne wnioski, ale doświadczyłam na własnej skórze pozbycia się rzeczy, które kochałam i to bolało. A to znaczy właśnie, że pokładałam moją nadzieję, szczęście w nich.  

Mam nadzieję, że Was również zainspirowały słowa z cytatu oraz przedstawione przeze mnie założenia i motywacje! Właśnie na nich chcę wesprzeć ideę tego bloga - wprowadzać dobre nawyki małymi krokami, czyli miarkować. Ktoś chętny na takie wyzwania i nieco powściągliwości w kwestii gospodarowania posiadanymi dobrami? Bo będzie tu tego sporo i zdecydowanie będą one treningiem cnoty umiarkowania - ją też przecież pośrednio chcemy trenować.

I pamiętajmy, że sukcesem są małe kroki i konsekwencja. Nie chcemy przecież popełniać na sobie "gwałtu", zmuszać się i uprawiać cierpiętnictwo. Jeśli zajrzysz tu jeszcze, by skorzystać z jakiejś sugestii, to nie po to, żeby się umartwiać, tylko raczej trenować charakter, hartować ciało i ducha, nie dać się temu konsumpcjonistycznemu światu.

Ściskam Was i do napisania!

Komentarze

Najpopularniejsze

Mycie pupy dziecka

Mam wrażenie, że od kiedy powszechnie dostępne są kosmetyki i produkty do higieny przyjęło się takie myślenie, że wychowanie dzieci wiąże się z mnóstwem produkowanych śmieci - pampersy, chusteczki nawilżane, waciki. Gdzieś tam z tyłu głowy mamy taki obraz taty z ciężkim workiem, który znowu schodzi, by wyrzucić śmieci do kontenera. I jeszcze fakt, że staliśmy się burżujami, którzy nie znoszą brzydkich zapachów w domu, więc i te po dziecięcych kupkach są nie do pomyślenia. Jako odzew producentów pojawia się więc innowacyjny kosz na brudne pieluszki! Który zużywa kolejne metry plastiku w postaci worków foliowych, by szczelnie te zapachy od nas odciąć! A tymczasem jest na higienę maluszka kilka alternatyw, i to bardzo ekologicznych, choć może nie tak "sterylnych", jak byśmy sobie czasem tego życzyli. Temat pieluszek chcę poruszyć nieco później, w innym poście, bo to rozległy wątek. Dziś natomiast chciałabym Wam zaproponować kilka banalnie prostych rozwiązań, które już zmnie

Wyzwanie: zielone koktajle

Zakładając tego bloga założyłam sobie, że chcę Wam co jakiś czas zaproponować swego rodzaju wyzwania. Właściwie to wszystko co tu opisuję jest propozycją małych kroków, drobnych codziennych wyzwań ku dużym i dobrym zmianom. Ale do rzeczy. Dziś wyzwanie z zielonymi koktajlami w roli głównej. Obecne zalecenia co do ilości spożywanych warzyw i owoców to nawet dziewięć porcji dziennie, przy czym porcja to ok. 80g (średnie jabłko, gruszka). Ostatnio staram się dążyć do tego ideału, bardziej lub mniej ambitnie w zależności od dnia. Zawsze jest jednak przynajmniej jeden, TEN jeden, element - poranny zielony koktajl. Ustaliłam go sobie zawsze przed śniadaniem. U mnie to zazwyczaj zblendowane jabłko lub gruszka z jarmużem, szpinakiem lub sałatą. Wychodzi wtedy fajna, kremowa konsystencja bez grudek. Generalnie bazą zielonych koktajli są: zielenina (szpinak/jarmuż/sałata/pietruszka) + owoc + woda Należy pamiętać, by nie ograniczać się do jednego typu zieleniny, ponieważ każda